27 lut 2016

Rozdział pierwszy. In this world it's kill or be killed. (Lover's inferno)

    Zaprzestałam gwałtownie nie potrzebnych ruchów, po czym notorycznie milcząc spojrzałam wprost w szklane tęczówki samego Gabriela Archanioła i rozchyliłam delikatnie usta, nie wiedząc zbytnio co w takim momencie powiedzieć. Moje ciało w normalnej sytuacji już dawno spaliłoby się na popiół poprzez dotyk istoty Bożej, jednak jakimś cudem wciąż żyłam, a jedyne co odczuwałam to przyjemne ciepło bijące od umięśnionego ciała mężczyzny. Miał pociągłą twarz, duże oczy dziecka, lekko orli nos i ostro zarysowaną szczękę. Na jego głowie szalała burza złocistych loków, sięgających żuchwy, a karmelowo opalona skóra wydawała się odbijać światło. Ze względu na swoją aparycje normalny człowiek dałby mu prawdopodobnie z dwadzieścia parę lat, ale oboje wiedzieliśmy, że to nie była prawda. Z pewnością był starszy ode mnie o przynajmniej kilkadziesiąt dobrych stuleci. Bycie w pobliżu kogoś tak ważnego, stawiało mnie pod widoczną presją. Gabriel uśmiechał się jednak, równie pogodnie co dziesięcioletni brzdąc po popołudniu pełnym zabaw i dzierżył mnie w ramionach równie prosto, co porcelanową lalkę. Z niewiadomych powodów poczułam się przy nim bezpieczna.
   - Uratować mnie? - Dotychczas zbuntowane struny głosowe, nareszcie postanowiły słuchać moich rozkazów i wydać z siebie dźwięk. Pogrążona w zdumieniu oraz ciągłym niedowierzaniu, schowałam splecione ze sobą mocno dłonie pomiędzy nogami i wbiłam wzrok we własne kolana. Na zadrapanych udach wciąż pozostało mi kilka żółtawych siniaków, a na kostkach widać było wyraźne ślady po związaniu sznurem. Nie było dla mnie ratunku. Lucyfer znajdzie mnie wszędzie, nawet w niebie i żaden święty Gabriel mu w tym nie przeszkodzi.
- Nie obawiaj się demonie, twój pan nie zdoła odebrać cię z pod mojej pieczy. - Archanioł uśmiechnął się życzliwie, po czym przymknął delikatnie powieki, pozostawiając na swoich policzkach długi cień od gęstego wachlarzu jasnych rzęs. W jego melodyjnym tonie nie tkwiło ani ziarno sarkazmu. Był ze mną całkowicie szczery, co spowodowało, że moja paranoja lekko zelżała. Może rzeczywiście pan nie był w stanie wejść na świętą ziemię? Zawsze był istotą porywczą oraz lekkomyślną, ale skoro królował od zarania dziejów nad całym piekłem to jakiś gram zdrowego rozsądku musiał w sobie posiadać, prawda? Nie mógłby mnie zabić, prawda?!
     Gabriel przechylił się w lewo, by dać mojemu ciału zsunąć się ostrożnie na posadzkę. Nadal roztrzęsiona owinęłam mu ręce wokół szyi, po czym ułożyłam po kolei stopy na chłodnym podłożu, zlewającym się z otoczeniem i niepewnie stanęłam na własnych nogach. Gdy nasze twarze nareszcie znalazły się na tej samej wysokości, oddaliłam się na krok i zerknęłam po wątpliwie na twarz anioła, oceniając różnice wysokości pomiędzy nami, która szczerze mówiąc, była ogromna, jeszcze większa niż pomiędzy Lucyferem. Gabriel - choć nie był masywnym mężczyzną z szeroką sylwetką - wyższy był ode mnie o co najmniej dwie głowy. Zbita z tropu zamrugałam szybko powiekami i wybałuszyłam oczy. W jego ramionach różnica nie wydawała się aż tak istotna. To trochę przerażające.
- Co zamierzasz zrobić? - spytałam, mrużąc oczy pod wpływem oślepiającego blasku jego aureoli. W odpowiedzi Archanioł schylił się tak, że nasze nosy znajdowały się na tej samej linii i nic nie mówiąc, ułożył dłoń na moich włosach. Wciąż szeroko uśmiechnięty owinął sobie przypadkowy kosmyk wokół palca wskazującego, po czym ostrzeżenia przytknął go do pełnych warg. Ku mojemu zdziwieniu, pasmo w kolorze spłowiałego blondu zabłysło jaskrawo w miejscu, które ucałował. Zachwycona tym niespotykanym zjawiskiem postawiłam oczy w słup i przybliżyłam się do mężczyzny. Nie wiedziałam, że anioły posiadają takie niesamowite umiejętności. My - demony - potrafimy co najwyżej wszystko niszczyć i puszczać z dymem. Jego moce nie powodowały mi żadnej krzywdy...
      - Demonie dosięgły mnie twe prośby. - rzekł spokojnie. Wibracje jego głosu obijały się potrójnym echem po pustce wokół nas. Zdziwiona tymi słowami, uniosłam do góry lewą brew i z trudem zamaskowałam kryjące mi się w oczach podejrzenie. Nie miałam pojęcia o jakiego typu prośby mogło mu chodzić, więc tylko przekrzywiłam głowę w bok i zerknęłam mu w oczy.
- Nie przypominam sobie, żebym prosiła o cokolwiek. - stwierdziłam sceptycznie
- Twoje krzyki sięgały bram niebios. - Gabriel przeniósł dłoń z włosów na moje policzka i potarł je kciukiem w afekcie. Miejsce dotyku parzyło jak woda święcona, więc mimowolnie się skrzywiłam. Nie sądziłam, że anioły były takie dotykalskie. Instynktownie strzepnęłam z siebie rękę blondyna.
- Istnieje tylko dzięki mojemu panu. Nie mogę go opuścić. - wymamrotałam, schowawszy twarz za przydługą grzywką. - Krzyczę, by znosić ból jaki mi zadaje. To normalne, wybacz jeżeli zakłóca twój spokój Gabrielu. - dodałam żałośnie.
- Nic już nie mów. Podaruje ci wolność zagubiona duszo. - Archanioł oddalił się trochę po czym wyciągnął do mnie otwartą dłoń, sugerując bym ją złapała. Nie zrobiłam tego od razu.
- Wolność? Jakim cudem? - Głos przesiąkł mi do cna niedowierzaniem, gdy Gabriel rozwinął swoje złote skrzydła i zatrzepotał nimi powoli. Gwałtowny podmuch wiatru poderwał mi do góry ubranie. Speszona złapałam się za koniec fioletowej sukni i przycisnęłam ją do ud, na co jego melodyjny śmiech rozproszył ciszę.
- Cuda się zdarzają, kiedy ktoś naprawdę ich potrzebuje. Złap moją dłoń, a obiecuje, że nigdy więcej nie będziesz cierpieć moja droga. - Życzliwość blondyna oblewała gorącem wnętrze mego serca. Zauroczona wizją nowego życia objęłam się ciasno ramionami i przegryzłam z całej siły dolną wargę. Nie powinnam była się wahać, jednak robiłam to. Dlaczego? Moje tęczówki spotkały tęczówki Gabriela. W przeciwieństwie do Lucyfera, jego oczy nie peszyły mnie intensywnością swojego spojrzenia. Z niewiadomych powodów zwiotczały mi kolana, a ja runęłam na ziemię jak długa. Coś mówiło mi, że nie zaznam spokoju ale... Nie chciałam więcej tego słuchać. Smoliste łzy w kolorze czerni spłynęły mi obficie po zapadniętych policzkach. Zażenowana zasłoniłam sobie twarz rękami i wybuchłam płaczem. Gorąca ciecz spłynęła mi po brodzie.
     - Weź mnie ze sobą. - poprosiłam Archanioła. - Proszę, weź mnie ze sobą! - załkałam. W odpowiedzi palce mężczyzny ponownie musnęły moją skórę. Bez słowa złapał mnie w pasie, po czym przytulając moje ciało do piersi wzbił się w powietrze z nadludzką prędkością i jak strzała poszybował przed siebie.
- Trzymaj się mnie mocno. - polecił. W całkowitym milczeniu zatopiłam jedną dłoń we włosach Gabriela oraz zarzuciłam mu drugą wokół szyi, po czym kontynuowałam cicho płakać, póki lepka maź całkowicie nie zabrudziła jego pachnącej jaśminem togi...

      Lot nie trwał długo. Ciepły wiatr głaskał mnie po plecach, a spokojny oddech blondyna wprawiał mnie w dziwny stan ukojenia. Wymęczona długim płaczem, wtuliłam się w jego tors jak małe dziecko łaknące bliskości, po czym westchnęłam głęboko, gdy delikatnie przejchał palcami po moich odłoniętych łopatkach.
    - Dotarliśmy na miejsce moja droga. - Z zamroczonego stadium pomiędzy snem, a rzeczywistością wybudził mnie życzliwy ton Archanioła. Brzmial jednak trochę inaczej niż pamiętałam i początkowo zignorowałam go, myśląc że był tylko sennym omamem słuchowym. - Demonie. - Gabriel nie zaprzestał nawoływania mnie. Z lekka poirytowana odczepiłam się niechętnie od ramienia mężczyzny, po czym odwróciłam się, by spojrzeć niepewnie na jego twarz.
- Czy ja wciąż śnie? - zapytałam cicho na widok zamazanej figury błękitnookiego.
- A chcesz? - odparł, uśmiechając się przy tym pogodnie.
- Nie wiem... Chyba. - odparłam szeptem i uśmiechnęłam się blado.
- To śpij, masz jeszcze wiele czasu. Poczekam na ciebie. - Anioł odwrócił wzrok, po czym ruszył na przód, kołysząc przy tym moim ciałem.
- Naprawdę? - Mimowolnie wróciłam do poprzedniej pozycji.
- Naprawdę...

3 komentarze:

  1. Cześć i czołem. Cieszę się niezmiernie, że nowy rozdział dodałaś prędko, a ja równie pospiesznie go przeczytałam. Jeju, dlaczego tak się dzieje, że wszystko co dobre, szybko się kończy? Taka niesprawiedliwość. (T.T)
    Coś czuję, że nawet pomimo pomocy Gabriela, Lucyfer i tak znajdzie swoją niewolnicę. W końcu to Król Piekieł, zapewne nie odpuści bez walki. Zastanawia mnie, co też Archanioł zamierza zrobić ze zbuntowanym demonem. Przecież nie zabierze jej do nieba. Czyżby zamierzał zesłać ją na Ziemię, by wiodła względnie spokojne życie? Nie głupi byłby to pomysł, lecz liczę na trochę bardziej wybujałą wyobraźnię z Twojej strony. Zaskocz mnie, proszę.
    Eh, ten komentarz znowu wypadł niemrawo. Wprost uwielbiam pisać długo o swoich przemyśleniach i zazwyczaj nie znajdujących miejsca w praktyce teoriach. A tu klops, nic mi nie przychodzi do głowy. Ale tak, jak już wspomniałam w poprzednim komentarzu, wraz z rozwojem fabuły, zacznę pisać więcej.
    Pozdrawiam gorąco i do następnego! (^.^)/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział pierwszy trzyma swój poziom, tak jak prolog. Choć niekoniecznie właśnie takiej akcji się spodziewałam, ale ta również mi odpowiada. Szczerze mówiąc już na samym początku mogę stwierdzić, że nie polubię zbytnio głównej bohaterki, ale tylko z jednego powodu... właściwe to z dwóch, których niestety nie mogę wyjaśnić, ale lubię główną bohaterka, ale słowo toleruje bardziej tu pasuje.
    Gabriel ;3; jego też nie lubię. *Uśmiecha się nerwowo i zaczyna bawić się swoimi brąz włosami* Mi ciężko jest dogodzić... Ale pod względem fabuły jest super! A w tych czasach ciężko znaleźć jakieś oryginalne opowiadanie i cieszę się, że trafiłam na Twoje (*3*)
    Niezmiernie jestem ciekawa dalszych losów bohaterk, co się stanie? Jakiej Gabriel pomocy jej użyczył? Czy Lucyfer ją znajdzie i wiele innych! I niestety mam przeczucie,że na odpowiedź będę musiała trochę poczekać, ale poczekam.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    ( ^;^)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Z pewnością bezgranicznie się cieszysz, że zyskałaś nową czytelniczkę, czyli MNIE (nie, tak naprawdę, to jeszcze nikt się nie cieszył z mojej obecności na czyimś bloguXD)
    Zamierzałam być tzwn. cichą czytelniczką, ale zmieniłam zdanie.
    Ach, chętnie skorzystam z twoich ciasteczek i herbaty, czym już się poczęstowałam podczas twej nieobecności w domu. Oczywiście nie masz mi tego za złe? Nie, jasne, że maszXD
    Twe opowiadanie bardzo przypadlo mi do gustu. O tak, pomysl byl kapitalny... Choć jestem sadystką umysłową i CZYMŚ bez uczuć, to jednak mogę się zdobyć na trochę (nie)szczerego wspułczucia. Bohaterka musiała bardzo się męczyć pod rządami Lucyfera, którego znienawidziłam, gdy podalas jego wygląd. Sadysta gorszy ode mnie.
    Pisałaś w opisie opowiadania, iż jest o tematyce Słodkiego Flirtu. Nawrt nie wiesz, jak ciekawa jestem dalszego ciągu! Błagam cię, pisz szybko i aby cię wena nie opuściła na wieki wieków Amen.
    Przepraszam, dziwnie się czuję. Tak w ogl, milego dnia jutro, masy pomysłów i czego tam sobie życzysz;) i zapraszam do mnie:
    http://niecodziwnahistoria.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń